27 stycznia 2016

Rozdział 26









Julka:

3 TYGODNIE PÓŹNIEJ:

  Jestem tu już trzy tygodnie. Przez ten czas zaczęłam dogadywać się z Igorem. O przepraszam. Teraz z Umbertem. Od ostatniej próby ucieczki przestałam próbować kolejny raz. Umberto wcale nie był taki zły jak na początku myślałam. Owszem nie zapomniałam tego, że nastraszył i groził mi bronią, ale od tamtego czasu
jest w miarę spokojnie o ile tak można to ująć. Umberto również wyjaśnił mi dlaczego nazywamy się inaczej, dlaczego Włochy oraz wszystko co do czego miałam wątpliwości. Wytłumaczył mi, że skłamał ze śmiercią babci, ale po śmierci Luizy ona obwiniała o to mnie. Nie wiem dlaczego skoro ja nic złego nie zrobiłam.  W ciągu tych trzech tygodni zdążyłam zwyzywać Umberta na wszelkie możliwe sposoby zaczynając od debili, a kończąc na dziwnym, psychicznym, patologicznym pojebańcu. Te trzy tygodnie dały mi również dużo do myślenia. Relacje między nami powoli zaczynają się układać. Sama nie wiem jakim cudem skoro zostałam wywieziona nie z własnej woli. Choć przyznaje, że zrobił to z myślą o mnie po to abym nie musiała się męczyć z ciągłymi wyrzutami ze strony babci.
  Obietnica Umberta, którą powiedział tamtej nocy co do małżeńskich obowiązków na całe szczęście nie zrealizował. Nie wiem czy czekał na odpowiedni moment czy na coś innego. Jednak jestem świadoma tego, że skoro formalnie jestem jego żoną to prędzej czy później do tego dojdzie.
Przez te trzy tygodnie uświadomiłam sobie również to, że jeśli udałoby mi się uciec to i tak nie miałabym do kogo wrócić. Tak więc zaczęłam stopniowo przyzwyczajać się do tej nowej dla mnie sytuacji.
Z każdym dniem sytuacja pomiędzy nami robiła się luźniejsza. Już nawet nie chciałam uciekać. Było mi tu po prostu dobrze. Nie brakowało mi mojego poprzedniego życia. Zresztą co ja mówię. Jego już nie było. Julia Rutkowska już nie istnieje, a razem z nią odeszła ta dziewczynka która wszystkiego się bała. Zastąpiła ją inna, nowsza i lepsza Elena Angelo. Wesoła, uśmiechnięta i zaczynająca czerpać z życia to co należy. Jedyne co do mnie nie docierało to to, że byliśmy małżeństwem. Nie tak sobie wyobrażałam to. Zawsze marzyłam o białej sukni, gościach weselnych, no i wszystkim co z tym związane. A co dostałam w zamian ? Kawałek papierka o którym dowiedziałam się po fakcie.
Z Umbertem  spędzaliśmy każdy dzień razem. Miał, a raczej mmamy winnice. Lubiłam podziwiać jej widok szczególnie przy zachodzie słońca. Dom na wzgórzu dawał na nią piękny widok.

  Każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego. I mimo tego, że czułam się tu trochę samotna nie odczuwałam tego bardzo. Jednak zdarzały się dni kiedy potrzebowałam żeńskiego towarzystwa. Z tym problemem Umberto również sobie poradził. Po prostu w któregoś dnia u naszych drzwi pojawiło się pewne małżeństwo. Jak się okazało był to znajomy mojego męża - Fabio. Z jego żoną Castalią.

* * * * * *

  Dni mijały, a my byliśmy przy sobie coraz bardziej szczęśliwi. Jeszcze z dwa miesiące wcześniej nawet o tym bym nie pomyślała, że tak wszystko się potoczy. A teraz ? Mieszkamy we Włoszech od półtora miesiąca, wiedziemy sobie naszą codzienną spokojną sielankę i czekamy aż na świecie pojawi się nasze maleństwo.

Zdziwieni ? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz