Hubert:
To były sekundy. Nie
zdążyłem jej pomóc.. Może gdybym odwrócił się wcześniej … Gdybym wcześniej jej
pomógł z tą nogawką to teraz by nie była w takim stanie… W oddali było słychać
dźwięki karetek.. Trzymałem jej głowę na swoich kolanach i tuliłem do siebie.
Modliłem się w duchu, aby wyszła z tego. Obiecałem sobie
tylko jedno - jeżeli ona z tego nie wyjdzie to znajdę osobę która podłożyła tą bombę. Znajdę ją i zemszczę się na tej osobie… Zrobię wszystko by poszła siedzieć do pierdla na dożywocie...
tylko jedno - jeżeli ona z tego nie wyjdzie to znajdę osobę która podłożyła tą bombę. Znajdę ją i zemszczę się na tej osobie… Zrobię wszystko by poszła siedzieć do pierdla na dożywocie...
W szpitalu opatrzyli
mi rany. Po jakimś czasie na sale przywieźli Monikę. Była przytomna. Na jej
szyi był kołnierz ortopedyczny, zszyty łuk brwiowy, wiele licznych zadrapań i
poparzeń. Była bardzo blada i miała podłączone jakieś kabelki, które monitorowały
pracę jej serca. Chwyciłem jej dłoń w swoją i delikatnie gładziłem, aby nie
sprawić jej bólu. Widziałem w jej oczach łzy. Chciała coś powiedzieć, ale
zawahała się przez moment.
-Będziemy mieli
dziecko - nie mogołem uwierzyć w to co słyszę. Chciałbym dowiedzieć się tego w
innych okolicznościach. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Który to miesiąc ?
I kiedy zostaniemy szczęśliwą rodziną ? - tak bardzo się cieszyłem. Widziałem
słaby uśmiech na jej twarzy spowodowany bólem.
-Trzeci. Wiedziałam,
że ucieszysz się z tej wiadomości - była coraz słabsza. Urządzenie zaczęło
niebezpiecznie piszczeć, a na ekranie pojawiła się ciągła linia.
-Nie rób mi tego….
Monika… Słyszysz!? Nie rób tego nam! - ekran nadal wskazywał ciągłą linię.
Lekarze biegali po Sali i kazali mi ją opuścić. Nie mogłem tego zrobić, ale
zostałem na siłę wypchnięty z Sali.
Po jakiś trzydziestu
minutach siedzenia na korytarzu i czekania wyszedł lekarz. Podniosłem się z
miejsca i czekałem na to co powie. Jedynie tylko pokręcił przecząco głową i
powiedział krótkie - przykro mi.
Tobie przykro !? A
co ja mam powiedzieć !? Dopiero dowiedziałem się, że będę ojcem i straciłem
ukochaną! Właśnie co z dzieckiem…
-Doktorze…- odwrócił
się w moją stronę- a… co z dzieckiem?
-Bardzo mi przykro,
ale jego również nie udało się uratować.
W tym momencie mój
świat się zawalił… Moje pięści biły w ścianę i zaczęły ociekać krwią. Teraz już
nie mam nikogo… Znajdę tą osobę, która
jest winna ich śmierci choćbym miał ją spod ziemi wykopać martwą.
2 dni później:
Siedziałem sam w
pustym domu. Naszym domu. Wciąż nie docierały do mnie wydarzenia ostatnich dni.
Straciłem je… Dwie najbliższe mi osoby odeszły z tego świata..
Spojrzałem na
zegarek - za parę minut rozpoczyna się pogrzeb. Wszyscy których znaliśmy,
rodzina i osoby, który były nam całkiem obce pojawiły się. Każdy mi współczuł.
Nie potrzebuje ich litości i współczucia. Potrzebuje żeby ona tu była przy mnie
cała, zdrowa z naszym dzieckiem. To jedyne czego chcę, a wiem, że tak już nie
będzie - nigdy.
Żegnałem dwie osoby
na których mi zależało najbardziej na świecie. Każdy kto był rzucał garstkę
ziemi lub jakiś kwiat na trumnę, a jeszcze inni płakali w tym ja. Nie ukrywałem
łez mimo, że pół komisariatu właśnie mnie obserwuje i je widzi. Każdy się z nią
pożegnał, trumna została przysypana i pozostał już tylko nagrobek z jej
zdjęciem, danymi oraz wspomnienia.
Nie mogę uwierzyć,
że nie usłyszę jej głosu już nigdy. Tego jak się śmieje, albo jak z nerwów i
złości skubie końcówki włosów. Nie chcę siedzieć sam w tym wielkim domu bez
niej. To już nie to samo. Wszystko mi o niej przypomina. Jej nie ma, a ja tu
wciąż niestety jestem. Jutro idę do pracy. Muszę jakoś zagłuszyć ból,
cierpienie i stratę szukając winnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz