Monika:
-Hubert jedziesz ?
Mamy zgłoszenie. Podobno jakieś dziecko znalazło ciało dziewczyny w
opuszczonych kopalniach.
-A co dziecko samo
tam robiło!? - widziałam, że był zły. Poderwał się z fotela biorąc po drodze
kurtkę i ruszyliśmy w kierunku parkingu.
-Mnie się pytasz ?
Jestem tak samo zaskoczona co i ty.
-Tą ruinę powinni
już dawno zrównać z ziemią! Przynajmniej ćpuny nie miałyby gdzie brać tego
ścierwa! Cholera by ich kurwa wzięła!
Po dwudziestu
minutach dotarliśmy na miejsce. Sam widok opuszczonej kopalni przyprawiał
dorosłego człowieka o dreszcze, a co dopiero dziecko. I pomyśleć, że dziecko
mogło samo się tu zapuścić i do tego wszystkiego znaleźć zwłoki.
-Co mamy ?- nie
chciałam czekać zbyt długo z pytaniami. Im szybciej się uwiniemy tym szybciej
opuścimy to… To okropne i przerażające miejsce. Jest już ciemno więc wydaje się
tu być jeszcze bardziej przerażająco.
-Nie ruszaliśmy
zwłok z miejsca. Czekaliśmy na was. Rozpoznałem denatkę.. - uniosłam zdziwiona
brwi. Mało kiedy zdarzało się, aby ktokolwiek z nas rozpoznawał denata.
-Kto to? - Hubert
widziałam zaciekawił się tym.
-Ostatnio ją
zatrzymaliśmy - popatrzył na notes - Luiza Rutkowska - no to mnie trochę
zaskoczył..
-Przyczyna śmierci ?
Osoby trzecie ?
-Wygląda na to że
przedawkowała i to sporo. Do tego wszystko przepiła alkoholem który w
większości krajów jest niedopuszczony do obrotu. Nie wygląda mi na to aby brały
w tym udział osoby trzecie.
-Dobra. Idę z Moniką
obejrzeć denatkę.
Poszliśmy do środka
o ile te ruiny można jeszcze jakoś tak w miarę przystępnie nazwać. Było tu
jakoś tak dziwnie.. Odkąd tylko ledwo przekroczyłam próg coś mi nie pasuje… Coś
jest nie tak tylko co ?
Oglądaliśmy zwłoki
gdy rozdzwonił się telefon Huberta. Po jego minie było widać, że coś jest nie
tak. Szybko zakończył połączenie.
-Uciekamy! - to było
jedyne co powiedział. W całym budynku było słychać nasilające się pikanie. O
cholera! Tego nikt nie przewidział…
Gdy już mieliśmy
wybiegać z budynku, a raczej byliśmy parę kroków od niego zahaczyłam nogawką od
spodni o kawałek wystającego metalu. No cholera by to wzięła! Dlaczego właśnie
teraz !? Próbowałam
Wyciągnąć nogawkę i
wyszarpać ją. Hubert odwrócił się i chciał wracać i mi pomóc. Całe szczęście
udało mi się wyciągnąć to cholerstwo. Zrobiłam krok i pikanie ustało.
Usłyszałam tylko jak ktoś krzyknął komendę padnij. Nie zdążyłam nawet tego zrobić gdy kopalnia
wyleciała w powietrze. Czułam, że odłamki szkła i metalu wbijają się w moje
ciało. Gorący podmuch i siła wybuchu odrzuciła mnie na paręnaście metrów. To
trwało sekundy - leciałam w powietrzu i nagle uderzyłam kręgosłupem i głową o
coś twardego. Wszystko było zamglone i te głosy… Głosy osób które coś
krzyczały, ale nie wiem co. Nie docierało do mnie nic. Jedyne co zapamiętałam
to to, że Hubert też miał rany i różnego rodzaju zadrapania. Potem była już
tylko ciemność..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz