16 stycznia 2016

Rozdział 21




Monika:

-Hubert jedziesz ? Mamy zgłoszenie. Podobno jakieś dziecko znalazło ciało dziewczyny w opuszczonych kopalniach.
-A co dziecko samo tam robiło!? - widziałam, że był zły. Poderwał się z fotela biorąc po drodze kurtkę i ruszyliśmy w kierunku parkingu.
-Mnie się pytasz ? Jestem tak samo zaskoczona co i ty.
-Tą ruinę powinni już dawno zrównać z ziemią! Przynajmniej ćpuny nie miałyby gdzie brać tego ścierwa! Cholera by ich kurwa wzięła!

   Po dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Sam widok opuszczonej kopalni przyprawiał dorosłego człowieka o dreszcze, a co dopiero dziecko. I pomyśleć, że dziecko mogło samo się tu zapuścić i do tego wszystkiego znaleźć zwłoki.
-Co mamy ?- nie chciałam czekać zbyt długo z pytaniami. Im szybciej się uwiniemy tym szybciej opuścimy to… To okropne i przerażające miejsce. Jest już ciemno więc wydaje się tu być jeszcze bardziej przerażająco.
-Nie ruszaliśmy zwłok z miejsca. Czekaliśmy na was. Rozpoznałem denatkę.. - uniosłam zdziwiona brwi. Mało kiedy zdarzało się, aby ktokolwiek z nas rozpoznawał denata.
-Kto to? - Hubert widziałam zaciekawił się tym.
-Ostatnio ją zatrzymaliśmy - popatrzył na notes - Luiza Rutkowska - no to mnie trochę zaskoczył..
-Przyczyna śmierci ? Osoby trzecie ?
-Wygląda na to że przedawkowała i to sporo. Do tego wszystko przepiła alkoholem który w większości krajów jest niedopuszczony do obrotu. Nie wygląda mi na to aby brały w tym udział osoby trzecie.
-Dobra. Idę z Moniką obejrzeć denatkę.
Poszliśmy do środka o ile te ruiny można jeszcze jakoś tak w miarę przystępnie nazwać. Było tu jakoś tak dziwnie.. Odkąd tylko ledwo przekroczyłam próg coś mi nie pasuje… Coś jest nie  tak tylko co ?
Oglądaliśmy zwłoki gdy rozdzwonił się telefon Huberta. Po jego minie było widać, że coś jest nie tak. Szybko zakończył połączenie.
-Uciekamy! - to było jedyne co powiedział. W całym budynku było słychać nasilające się pikanie. O cholera! Tego nikt nie przewidział…
  Gdy już mieliśmy wybiegać z budynku, a raczej byliśmy parę kroków od niego zahaczyłam nogawką od spodni o kawałek wystającego metalu. No cholera by to wzięła! Dlaczego właśnie teraz !? Próbowałam

Wyciągnąć nogawkę i wyszarpać ją. Hubert odwrócił się i chciał wracać i mi pomóc. Całe szczęście udało mi się wyciągnąć to cholerstwo. Zrobiłam krok i pikanie ustało. Usłyszałam tylko jak ktoś krzyknął komendę padnij. Nie zdążyłam nawet tego zrobić gdy kopalnia wyleciała w powietrze. Czułam, że odłamki szkła i metalu wbijają się w moje ciało. Gorący podmuch i siła wybuchu odrzuciła mnie na paręnaście metrów. To trwało sekundy - leciałam w powietrzu i nagle uderzyłam kręgosłupem i głową o coś twardego. Wszystko było zamglone i te głosy… Głosy osób które coś krzyczały, ale nie wiem co. Nie docierało do mnie nic. Jedyne co zapamiętałam to to, że Hubert też miał rany i różnego rodzaju zadrapania. Potem była już tylko ciemność..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz