Monika:
-Wiesz dlaczego
zostałaś zatrzymana ? - traciłam powoli już cierpliwość do tej dziewczyny. Od
czasu jak ją zgarnęliśmy minęły już dwie
godziny. Nadal nic nie powiedziała. Patrzy się z głupim uśmieszkiem na mnie lub
po prostu głupkowato śmieje…
-Milczeniem
pogarszasz tylko swoją sytuację. Wystarczy, że powiesz mi skąd wzięłaś kokainę,
a wyjdziesz stąd - czuje się jakbym rozmawiała ze ścianą. Choć pewnie ona
byłaby już bardziej rozmowna niż ta dziewczyna.
-Jeżeli nie chcesz
rozmawiać ze mną to będziesz rozmawiać z inspektorem - wstałam od stolika w
pokoju przesłuchań i skierowałam w stronę drzwi. Nic nie odpowiedziała na to.
Myśli, że jest na tyle cwana, aby nas przechytrzyć. Nie chce po dobroci to
trzeba inaczej. Skierowałam się w stronę gabinetu Waberskiego. Nie będzie
zadowolony, że przychodzę do niego z taką błahą sprawą. No, ale jeśli mi się
nie udało to jemu na pewno się uda wyciągnąć od dziewczyny skąd wzięła towar.
Zapukałam do drzwi i odczekałam chwilę.
-Wejść - po drugiej
stronie drzwi usłyszałam głos Huberta. Siedział w fotelu i czytał jakieś akta.
-Wiem, że to błaha
sprawa dla ciebie i może cie to zirytować, ale może ty sobie poradzisz z tą
dziewczyną.
-Z jaką dziewczyną ?
- wciąż czytając akta nie spojrzał na mnie. Przysiadłam naprzeciw niego.
-Zatrzymaliśmy ją
dziś w parku. Była kompletnie pijana i naćpana. Próbuje wyciągnąć od niej skąd
ma towar. Jedyne co dziś od niej usłyszałam to śmiech. Nie odezwała się ani
słowem - Hubert odłożył akta i rozsiadł
się wygodniej w fotelu lekko nim kołysząc na boki.
-Co o niej wiemy ? -
zdziwiło mnie, że nie wywalił mnie z gabinetu jak większości która przychodzi z
takimi sprawami do niego. W ostatnim czasie między nami układało się dobrze.
Nasze relacje w stosunku do siebie też były dobre. Mimo, że nie byliśmy ze sobą
to miałam parę swoich rzeczy u niego w domu. Jego żona odeszła od niego do
innego - młodszego, który na dodatek pracował u nich. O ile wiem był
ogrodnikiem. Rozwiedli się po pięciu latach małżeństwa. Podobno nie mogła
znieść tego, że Hubert dłużej pracuje niż spędza czas w domu razem z nią. Mimo
tych jego pięciu lat małżeństwa nie mieli dzieci. Podobno to ona nie chciała.
Czasem pomieszkiwałam razem z Hubertem. Pytał
mnie już niejednokrotnie czemu nie wprowadzę się do niego na stałe. Jak na
razie jakoś o tym nie myślałam choć z drugiej strony może powinnam ? Skoro i
tak mam już tam trochę swoich rzeczy to nie było by to takie złe rozwiązanie.
Kochaliśmy się, ale byliśmy w wolnym związku. Żadnych przysiąg czy innego
podobnego rodzaju ''coś''. Było nam tak dobrze. Hubert wspominał, że chciałby
założyć rodzinę ze mną. Chciałby dzieci które rozweseliły by jego dom, i mnie w
nim - matkę jego dzieci. Oboje tego chcieliśmy. Nie będę już dłużej czekać.
Jeszcze dziś wprowadzę się do niego, moje mieszkanie sprzedamy.
-Luiza Rutkowska.
Dziewiętnaście lat. Mieszka z babcią i młodszą o rok siostrą. Rodzice nie żyją
dwa lata. Zginęli w wypadku. Znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i o złym
czasie. Wracali z ponownej podróży poślubnej. Płyn hamulcowy wyciekł przez co
nie mogli wyhamować. Drogą którą jechali odbywał się nielegalny wyścig.
Sportowe auta zgniotły cały przód ich samochodu. Auto jeszcze przekoziołkowało
przez co przebiło barierkę i stoczyło się do wąwozu dachując. Z samochodu jak i
ciał niewiele było do zbierania.
-Jej babcia wie, że
ją zatrzymaliśmy ?
-Tak, ale jest słaba
i nie ma sił, aby tu przyjść.
-A jej młodsza
siostra ? Ile ma lat ? Może ona by mogła ?
-Nie wiem ile. Nie
ma jej w naszych kartotekach. Powiedzieć chłopakom aby sprawdzili po peselu w
bazie ?
-Tak niech sprawdzą.
Jeśli jest dorosła niech się zgłosi. Może ona coś będzie wiedzieć
Gdy już wychodziłam
z gabinetu usłyszałam za sobą tylko ciche pytanie kiedy dam mu odpowiedź czy z
nim zamieszkam. Uśmiechnęłam się na to pytanie.
-Jeszcze dziś - z
uśmiechem opuściłam jego gabinet i ruszyłam do chłopaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz