6 grudnia 2015

Rozdział 15






Julka:

  Poniedziałek.. Jak ja nienawidzę tego dnia w tygodniu.. Zawsze jest najgorszy, a nauczyciele w tym dniu nie dają nam ani trochę luzu. Zawsze zaczyna się od pytania, kartkówek lub gorzej prac grupowych…
Obudziłam się wcześniej niż zadzwonił mój budzik. Nie miało sensu iść spać dalej. Luizy nie ma w domu, podobno u koleżanki. Czyli pewnie balowały całą noc. Ja tego nie rozumiem ? Co jest fajnego w zalaniu się w trupa i obmacywanie po dyskotekach które mieszczą trzy razy tyle ludzi niż powinny.
Święta nie jestem, ale żeby zalać się całkiem to nie… Nie zdarzyło mi się i raczej nie zdarzy.
Za oknem było w miarę jasno. W miarę bo niebo było szare, a na oknie były krople deszczu, który musiał w nocy padać. Widząc taką pogodę nie chciało mi się nawet ruszać z domu. No niestety, ale babci nabrać się nie da. Przynajmniej ja nie umiem bo Luiza jest w tym mistrzynią.

   Wzięłam ciepły prysznic. Stojąc przed szafą i myśląc w co się ubiorę dziś zadzwonił mój telefon. Nie wiedziałam, kto może o tej godzinie do mnie dzwonić ? Na wyświetlaczu było zdjęcie Majki. Dziwne. Nigdy nie dzwoni do mnie tak wcześnie chyba, że ma jakieś najnowsze plotki lub coś się stało. Niewiele myśląc odblokowałam telefon i odebrałam.
-Wiesz co słyszałam ?! - a więc plotki. Cała Majka…
-Nie mam pojęcia. Oświecisz mnie ?
-Igor odchodzi z naszej szkoły za miesiąc! Podobno dostał lepszą ofertę z innej szkoły..
-To kto teraz będzie nas uczył ?
-Czy nie dociera do ciebie !!? Jeśli on odchodzi to wsadzą na jego miejsce tą  starą wiedźmę Wygorz! - na samo nazwisko nauczycielki skrzywiłam się.. Uczyła wraz z mężem w naszej szkole. Jej mąż polskiego, a ona polskiego i historii. Nikt nie lubił z nimi lekcji. Byli wymagający, a do tego jak ktoś podpadł to już po nim… Wtedy to już się miało pewne nieklasyfikowanie z obu przedmiotów. Nie interesowało ich, że ktoś jest w klasie maturalnej. Potrafili udupić kogoś dla samej satysfakcji…
-Tylko nie z nią…
-Mi to mówisz ? Raz w życiu mieliśmy z nią zastępstwo i to było czterdzieści pięć minut grozy dla każdego! Ciesz się, że byłaś wtedy chora… Dobra pogadamy potem, paa! - Majka się rozłączyła, a w mojej głowie już roiło się od obrazów z lekcjami z wiedźmą… Brr ! Aż mnie dreszcze przeszły…
  Wyciągnęłam z szafy niebieskie rurki, zielony sweterek, oraz buty emu.  Spakowałam jeszcze torbę upewniając się, że mam parasol. Byłam gotowa do wyjścia. Pożegnałam się z babcią i ruszyłam na przystanek. Nie miałam dziś w taką niepewną pogodę ochoty iść pieszo do szkoły. Czekałam na autobus. Robiło się coraz ciemniej co zwiastowało, że za chwilę zacznie się ulewa. Sprawdziłam godzinę - jeszcze trzy minuty i będzie autobus. Wstałam i podeszłam bliżej krawędzi. W uszach miałam słuchawki z ulubioną muzyką. Nie zauważyłam osoby która czaiła się za drzewami. W pewnym momencie ten ktoś podbiegł do mnie i zaczął wyrywać mi torbę. Nie  przyglądałam się tej osobie, nie było czasu. Miałam tylko pewność, że był to mężczyzna czy też chłopak. Ciężko było mi stwierdzić  w parę sekund. Słuchawki wyleciały mi, a ja się szarpałam z napastnikiem. Nie wiem czemu i po co ? Przecież zawsze się słyszy, aby nie ryzykować w takich chwilach tylko puścić torebkę.  W tym momencie wyleciało mi to z głowy. Słyszałam jak jedzie za mną jakiś samochód. Jechał sama nie wiem z jaką prędkością, ale na pewno nie wolno. Złodziej widząc, że nie daję za wygraną popchnął mnie na auto i uciekł. To było ostatnie co pamiętam..

  Obudziłam się w białej Sali. Światło raziło mnie po oczach niczym ktoś specjalnie by  w nie świecił. Zaczęłam kręcić głową, ale coś mi to uniemożliwiało .Ktoś do mnie podszedł  i coś pytał. Nie znałam tej osoby. Nie docierało też do mnie co ona mówi. Bolała mnie głowa i szumiało w niej. Dopiero po chwili coś zaczęło urywkami docierać. To był lekarz. Dowiedziałam się, że  jestem w szpitalu i miałam wypadek. Sprawca podobno uciekł z miejsca wypadku, a policja czeka na zewnątrz, aby móc ze mną porozmawiać. Miałam tu zostać jeszcze przez dzień na obserwację. Pytałam tylko czy moja babcia wie i gdzie są moje rzeczy. Chciałam zadzwonić do Majki.

  Do mojej Sali weszła policjantka. Była młoda, ale znów nie aż tak bardzo. Przedstawiła mi się jako komisarz Monika Niemczyk. Pytała się mnie czy pamiętam markę, kolor lub rejestrację samochodu. Powiedziałam jej co się wydarzyło. Od samego początku: o czekaniu na autobus,  o złodzieju, o tym jak się wystraszył i popchnął mnie pod samochód samemu uciekając. Powiedziałam również, że pamiętam tylko iż samochód był czarny lub granatowy i chyba nie miał polskich rejestracji. Więcej nic nie potrafiłam powiedzieć mimo, że chciałam pomóc i to bardzo. Niestety to były sekundy. Wszystko działo się szybko. Za szybko, aby zapamiętać cokolwiek więcej. Policjantka podziękowała mi za informację i zapewniła, że będą szukać obu sprawców.

  Majka na mój telefon o tym, że jestem w szpitalu przejęła się  bardzo. Nie wiem jak, ale dzięki niej większość osób z klasy odwiedziło mnie. W tym też Igor. Mieli z nim ostatnią lekcję, ale podobno Majka tak histeryzowała, że nauczyciel zlitował się i zabrał chętnych na odwiedziny.  Z większością osób mało kiedy rozmawiam o ile w ogóle mi się zdarzyło. Sama nie wiem czemu. Może temu, że jestem nieśmiała ?

Większość zaczęła się zbierać powoli. W końcu zostałam sama. Tylko do jutra. Jutro mnie wypiszą, a potem odpocznę w domu parę dni. Tak mi babcia powiedziała. Luiza nie pokazała się, ani nie odezwała. Nic dziwnego. Nie wiem czy gdyby był mój pogrzeb to by się w ogóle raczyła zjawić. Raczej wątpię w to. Sama nie wiem kiedy, gdy sen zmrużył moje zmęczone oczy i usnęłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz