Julka:
Poniedziałek.. Jak
ja nienawidzę tego dnia w tygodniu.. Zawsze jest najgorszy, a nauczyciele w tym
dniu nie dają nam ani trochę luzu. Zawsze zaczyna się od pytania, kartkówek lub
gorzej prac grupowych…
Obudziłam się
wcześniej niż zadzwonił mój budzik. Nie miało sensu iść spać dalej. Luizy nie
ma w domu, podobno u koleżanki. Czyli pewnie balowały całą noc. Ja tego nie
rozumiem ? Co jest fajnego w zalaniu się w trupa i obmacywanie po dyskotekach
które mieszczą trzy razy tyle ludzi niż powinny.
Święta nie jestem,
ale żeby zalać się całkiem to nie… Nie zdarzyło mi się i raczej nie zdarzy.
Za oknem było w
miarę jasno. W miarę bo niebo było szare, a na oknie były krople deszczu, który
musiał w nocy padać. Widząc taką pogodę nie chciało mi się nawet ruszać z domu.
No niestety, ale babci nabrać się nie da. Przynajmniej ja nie umiem bo Luiza jest
w tym mistrzynią.
Wzięłam ciepły
prysznic. Stojąc przed szafą i myśląc w co się ubiorę dziś zadzwonił mój
telefon. Nie wiedziałam, kto może o tej godzinie do mnie dzwonić ? Na
wyświetlaczu było zdjęcie Majki. Dziwne. Nigdy nie dzwoni do mnie tak wcześnie
chyba, że ma jakieś najnowsze plotki lub coś się stało. Niewiele myśląc
odblokowałam telefon i odebrałam.
-Wiesz co słyszałam
?! - a więc plotki. Cała Majka…
-Nie mam pojęcia.
Oświecisz mnie ?
-Igor odchodzi z
naszej szkoły za miesiąc! Podobno dostał lepszą ofertę z innej szkoły..
-To kto teraz będzie
nas uczył ?
-Czy nie dociera do
ciebie !!? Jeśli on odchodzi to wsadzą na jego miejsce tą starą wiedźmę Wygorz! - na samo nazwisko
nauczycielki skrzywiłam się.. Uczyła wraz z mężem w naszej szkole. Jej mąż
polskiego, a ona polskiego i historii. Nikt nie lubił z nimi lekcji. Byli
wymagający, a do tego jak ktoś podpadł to już po nim… Wtedy to już się miało
pewne nieklasyfikowanie z obu przedmiotów. Nie interesowało ich, że ktoś jest w
klasie maturalnej. Potrafili udupić kogoś dla samej satysfakcji…
-Tylko nie z nią…
-Mi to mówisz ? Raz
w życiu mieliśmy z nią zastępstwo i to było czterdzieści pięć minut grozy dla
każdego! Ciesz się, że byłaś wtedy chora… Dobra pogadamy potem, paa! - Majka
się rozłączyła, a w mojej głowie już roiło się od obrazów z lekcjami z wiedźmą…
Brr ! Aż mnie dreszcze przeszły…
Wyciągnęłam z szafy
niebieskie rurki, zielony sweterek, oraz buty emu. Spakowałam jeszcze torbę upewniając się, że
mam parasol. Byłam gotowa do wyjścia. Pożegnałam się z babcią i ruszyłam na
przystanek. Nie miałam dziś w taką niepewną pogodę ochoty iść pieszo do szkoły.
Czekałam na autobus. Robiło się coraz ciemniej co zwiastowało, że za chwilę
zacznie się ulewa. Sprawdziłam godzinę - jeszcze trzy minuty i będzie autobus.
Wstałam i podeszłam bliżej krawędzi. W uszach miałam słuchawki z ulubioną
muzyką. Nie zauważyłam osoby która czaiła się za drzewami. W pewnym momencie
ten ktoś podbiegł do mnie i zaczął wyrywać mi torbę. Nie przyglądałam się tej osobie, nie było czasu.
Miałam tylko pewność, że był to mężczyzna czy też chłopak. Ciężko było mi
stwierdzić w parę sekund. Słuchawki
wyleciały mi, a ja się szarpałam z napastnikiem. Nie wiem czemu i po co ?
Przecież zawsze się słyszy, aby nie ryzykować w takich chwilach tylko puścić
torebkę. W tym momencie wyleciało mi to
z głowy. Słyszałam jak jedzie za mną jakiś samochód. Jechał sama nie wiem z
jaką prędkością, ale na pewno nie wolno. Złodziej widząc, że nie daję za
wygraną popchnął mnie na auto i uciekł. To było ostatnie co pamiętam..
Obudziłam się w
białej Sali. Światło raziło mnie po oczach niczym ktoś specjalnie by w nie świecił. Zaczęłam kręcić głową, ale coś
mi to uniemożliwiało .Ktoś do mnie podszedł
i coś pytał. Nie znałam tej osoby. Nie docierało też do mnie co ona
mówi. Bolała mnie głowa i szumiało w niej. Dopiero po chwili coś zaczęło
urywkami docierać. To był lekarz. Dowiedziałam się, że jestem w szpitalu i miałam wypadek. Sprawca
podobno uciekł z miejsca wypadku, a policja czeka na zewnątrz, aby móc ze mną
porozmawiać. Miałam tu zostać jeszcze przez dzień na obserwację. Pytałam tylko
czy moja babcia wie i gdzie są moje rzeczy. Chciałam zadzwonić do Majki.
Do mojej Sali weszła
policjantka. Była młoda, ale znów nie aż tak bardzo. Przedstawiła mi się jako
komisarz Monika Niemczyk. Pytała się mnie czy pamiętam markę, kolor lub
rejestrację samochodu. Powiedziałam jej co się wydarzyło. Od samego początku: o
czekaniu na autobus, o złodzieju, o tym
jak się wystraszył i popchnął mnie pod samochód samemu uciekając. Powiedziałam
również, że pamiętam tylko iż samochód był czarny lub granatowy i chyba nie
miał polskich rejestracji. Więcej nic nie potrafiłam powiedzieć mimo, że
chciałam pomóc i to bardzo. Niestety to były sekundy. Wszystko działo się
szybko. Za szybko, aby zapamiętać cokolwiek więcej. Policjantka podziękowała mi
za informację i zapewniła, że będą szukać obu sprawców.
Majka na mój telefon
o tym, że jestem w szpitalu przejęła się
bardzo. Nie wiem jak, ale dzięki niej większość osób z klasy odwiedziło
mnie. W tym też Igor. Mieli z nim ostatnią lekcję, ale podobno Majka tak
histeryzowała, że nauczyciel zlitował się i zabrał chętnych na odwiedziny. Z większością osób mało kiedy rozmawiam o ile
w ogóle mi się zdarzyło. Sama nie wiem czemu. Może temu, że jestem nieśmiała ?
Większość zaczęła
się zbierać powoli. W końcu zostałam sama. Tylko do jutra. Jutro mnie wypiszą,
a potem odpocznę w domu parę dni. Tak mi babcia powiedziała. Luiza nie pokazała
się, ani nie odezwała. Nic dziwnego. Nie wiem czy gdyby był mój pogrzeb to by
się w ogóle raczyła zjawić. Raczej wątpię w to. Sama nie wiem kiedy, gdy sen
zmrużył moje zmęczone oczy i usnęłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz