18 listopada 2015

Rozdział 9




Luiza:

  Było już ciemno. Julcia gdzieś przepadła przez co wszystkie jej czynności spadły na mnie.
Nienawidzę gdy muszę coś za nią robić choć to częściej jest na odwrót. Babcia spała od jakiejś godziny. Czekałam na znak od Roks, że mogę już wychodzić. Dzisiaj mi się uda. A jak nie to trzeba będzie wcielić w życie plan B.  Poszłam do pokoju i przebrałam się w obcisłą czerwoną sukienkę z dekoltem w serek. Do tego szpilki na platformie.  Do tego lekki makijaż typu smokey eye i skórzana kurtka. Włosy zostawiłam proste i rozpuszczone. Usłyszałam za oknem warkot silnika. Oho jest już Roks to czas się zbierać. Cicho zeszłam po schodach i wyszłam z domu oraz zamknęłam go. Przeszłam przez ogród i wsiadłam do auta.
-No no no, a się odpicowałaś - popatrzyła na mnie i ruszyła w dobrze znaną nam już drogę.
-Przecież nie pójdę w spodniach. Niech widzi co traci.
  Jechałyśmy jeszcze parę minut i dotarłyśmy pod dobrze już znany mi dom.
-Trzymaj się ! Wiem, że uda ci się tym razem. Daj znać potem co i jak - ruda mrugnęła do mnie i odjechała. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Stoję i czekam i nic. Dzwonię drugi i trzeci raz. Już miałam odchodzić, gdy drzwi uchyliły się i stał w nich Igor.
-Luiza? Co ty tu robisz o tej porze ? Jest środek nocy.. - musiałam go chyba obudzić bo wyglądał na zaspanego. To by tłumaczyło czemu tyle czekałam.
-Musiałam tu wczoraj zostawić torebkę z rzeczami. Mogę wejść ? - byłam już przygotowana aby przekroczyć próg.
-Nie. Mam gości w domu. Pobudzisz ich. Powiedz gdzie zostawiłaś a przyniosę ci.
-Ym.. Chyba w sypialni o ile dobrze pamiętam..
-Dobra. Poczekaj tu chwilę zaraz wrócę - zamknął drzwi. Od tak zamknął mi przed nosem i kazał czekać!
Drzwi ponownie otworzyły się, a Igor podał mi torebkę. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Uważaj na siebie i miłych snów - uśmiechnął się słabo i chciał zamknąć drzwi. Znów.
-Dziękuję. Jak mogę się odwdzięczyć ? Może kawa jutro ?  - patrzyłam na niego wzrokiem, który wyrażał tylko jedno. To, że nie przyjmę żadnej odmowy.
-Niech będzie.
-To o 19 ? Przyjadę po ciebie i pokażę fajną kawiarnię - uniósł brwi i otworzył buzię, aby coś powiedzieć. Wyprzedziłam go - To do jutra! - odeszłam szybkim krokiem. Będąc za zakrętem zadzwoniłam do Roks:
-No tylko mi nie mów, że znowu cie olał!?
-Umówiłam się z nim na jutro o 19. Mam przyjechać o 19 po niego.
-Jak to po niego?
-Nie rozumiesz?
-Yy nie.
-Ja pierdole ale ty tempa jesteś! Powiedziałam, że przyjadę po niego, a tak naprawdę gdy tylko otworzy drzwi to już nie dam mu wyjść z domu - śmiech  tylko na to było ją stać.
-O kurwa haha! Ty to masz pomysły! Tylko pośpiesz się jutro zanim ktoś ci go zwinie sprzed nosa.
-Spoko. Nikt mi go nie zwinie. Przekonasz się o tym jutro.
-Dobra zobaczymy. Gdzie jesteś?
-Prawie niedaleko domu.
-Myślisz, że uda się plan?
-A czemu miałby się nie udać!? Właśnie gadasz z mistrzynią w podrywie! A jak coś mam plan B.
-Aa no tak! Słynny plan B!
-Dobra, dobra nie podniecaj się. Do jutra. Chyba, że mnie nie będzie w szkole. Jak jutro się uda to potem świętujemy!

-Tak jest! - usłyszałam jej śmiech i zakończyłyśmy połączenie. Otworzyłam cicho drzwi i poszłam do pokoju spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz