23 listopada 2015

Rozdział 10

  

Julka:



  Obudziłam się rano. Na początku nie mogłam skojarzyć gdzie jestem. Dopiero po chwili wszystko przypomniałam sobie: parapet, kostka, jazda autem, salon nauczyciela, zaskoczenie, noc u niego. No
nieźle. A jeszcze przedwczoraj bym nawet nie pomyślała, że może mnie coś takiego spotkać. Przecież takie rzeczy zdarzają  się tylko w filmach. Majce nawet nie powiem o tym. Po jej wczorajszej reakcji na to, gdy Igor mnie podwiózł po tym gdy zgubiłam drogę. Teraz to by pewnie już planowała nasz ślub i ilość dzieci. Cała Majka. Wstałam z wygodnego łóżka i skierowałam się do kuchni. Igor akurat smażył coś. Nie wiem jak on to robi. Schodziłam cicho, a i tak usłyszał mnie i z uśmiechem na twarzy oraz patelnią w ręce odwrócił się.
-Głodna ? Na pewno tak. Zresztą bez śniadania nie wypuszczę cie - usiadłam przy stole, który był już nakryty dla dwóch osób. Za moment na talerzu znalazła się jajecznica z hmm czymś czerwonym.
-Smacznego - usiadł naprzeciw mnie i sam zaczął jeść. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem tylko i wyłącznie w jego koszulce, a on sam siedział w spodniach dresowych.
-Co to jest to czerwone?  - przypatrywałam się temu czemuś bojąc zjeść.
-Papryka. Jedz bo wystygnie - nie trzeba mi powtarzać długo. Zjadłam i smakowało mi pomimo, że nie przepadam za papryką. Po śniadaniu i porannej toalecie ubrałam się w wczorajsze ubrania. Dzisiaj miałam lekcje na 7:30, a była już 7:15. No to ładnie w ciągu paru dni spóźnię się kolejny raz…
-Na którą masz dziś do szkoły? - Igor spytał widząc moje zdenerwowanie.
-Na 7:30.. Już nie zdążę.. To drugi koniec miasta..- zrezygnowana usiadłam na kanapie.
-Poczekaj chwilę i odwiozę cie - wyszedł z salonu i ruszył na górę. Nie minęło pięć minut jak nauczyciel był gotowy.
-Nie trzeba. Pójdę pieszo - upierałam się i chciałam już wyjść.
-Jest koniec października, a na dodatek jest chłodno. Jeżeli chcesz być chora, spóźnić się i mieć kolejną karę to proszę bardzo- wyjrzałam przez okno. Było pochmurno,  a ja nie miałam zbyt ciepłych ubrań na sobie.
-To jak ? Jedziesz ze mną ? A i dzisiaj nie będzie kary. Jest konferencja.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy do auta. Wiał chłodny wiatr i zanosiło się na deszcz. Dobrze, że w szafce mam parasol.

   Lekcje minęły. Majki dziś nie było jak i paru innych osób w tym mojej siostry. Podobno jakiś wirus panuje. Babcia też ostatnio nie najlepiej się czuje. Jest coraz słabsza. Od paru godzin nieustannie leje i nie zanosi się na to, aby przestało w najbliższym czasie. Na dodatek w szafce nie było parasola.. Nie zostało mi nic tylko przebiec się szybko na przystanek.
-Czy ja mam jakiegoś pecha ostatnio.. Znów autobus za dwie godziny… Zamarznę nim doczekam się jego przyjazdu…
Rozejrzałam się wokół i ruszyłam dobrze już znaną mi drogą do domu. Co jakiś czas przejeżdżał obok mnie samochód. Robiło się ciemno. Widziałam, że jedzie za mną jakiś samochód z dużą prędkością. Zeszłam bardziej na pobocze. Samochód mnie minął przy okazji wjeżdżając w największą kałużę.
Nie dość, że byłam cała mokra to teraz i brudna od błota.

   Byłam już niedaleko domu. Jechało jakieś auto wolno. Zatrzymało się niedaleko mnie, a szyba opuściła.
-Julka? Czemu idziesz w deszczu? Będziesz chora! - taak… Igor wiedział jak pocieszyć.
-Nie było autobusu tak jak i mojego parasola w szafce.. - byłam cała mokra, brudna i szczękałam zębami z zimna.
-Wsiadaj podwiozę cie.
-Nie trzeba, mieszkam za rogiem.

-No dobrze.. Ale wygrzej się w domu! - zamknął okno i odjechał. Przed drzwiami domu ściągnęłam mokre buty i weszłam do domu. Poszłam do łazienki. Pozbyłam się mokrych ubrań i założyłam suche i ciepłe. Zjadłam obiad i usiadłam z laptopem na kolanach na parapecie. Babci i Luizy nie było. Choć tyle. Nie musiałam się tłumaczyć z mojego okropnego stanu. Sprawdziłam na necie wszystko czyli wszystkie profile jakie miałam. Twitter, facebook, myspace, whatsapp, snapchat, kik, tumblr, weheartit, qeep. Nie wiedząc co robić i za ile wróci babcia położyłam się do łóżka. Sama nie wiem czemu, ale moje oczy chciały spać. Chwilę z nimi walczyłam, ale na próżno. Usnęłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz