7 listopada 2015

Rozdział 6



Julka:

   Słyszałam jak Luiza wróciła do domu. Z ciekawości zerknęłam na godzinę. Była 6:30 rano. Nieźle musiała zabalować, ale co mnie to interesuje. To nie moje zmartwienie. Chyba, że ma kaca to będzie dla mnie o wiele wredniejsza niż zwykle… Chciałam jeszcze iść spać, ale coś mi nie wychodziło.
Słońce lekko świeciło, ale zaczęło je przykrywać chmury. Wierciłam się jeszcze chwilę w łóżku. W końcu postanowiłam wstać i udać się do łazienki przed moją siostrą. Jak pomyślałam tak i zrobiłam. Wzięłam ciepły prysznic. Założyłam czystą bieliznę i szlafrok. Udałam się do pokoju, otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać ubrania. Wybrałam jasne rurki, biały t-shirt z sercem, a na to dżinsową, krótką kurtkę. Stanęłam przed lusterkiem chwilę się samej sobie przyglądając.
-Boże znowu te włosy… Każdy w inną stronę..- zrezygnowana westchnęłam. Uważałam swoje włosy za jakąś męczarnie. Lekko falowane włosy ciężko było zawsze mi rozczesać. Oczy o intensywnym zielonym kolorze i pełne usta. A na dodatek byłam niska. W porównaniu z moją siostrą która wyglądała dość kobieco byłam hmm… Nijaka. Niczym się nie wyróżniałam. No może jednym. I tylko tym. Oczami. Podobno przyciągały uwagę,  a niektórzy twierdzili, ze mogłabym nimi zahipnotyzować każdego. Ciekawa teoria. Gdy byłam już gotowa zeszłam do kuchni. Babcia już była i jadła śniadanie popijając kawą i czytając poranną gazetę.
-A co tak wcześnie zeszłaś na śniadanie?- babcia spytała nie spuszczając wzroku z gazety.
-Nie mogłam już spać. - wzięłam z szafki miskę i płatki. Wyciągnęłam mleko, zalałam nim płatki i ruszyłam z gotowym śniadaniem do stołu.
-Zjadłabyś coś zdrowszego niż tylko te płatki. Raz na jakiś czas możesz przecież.
-Następnym razem babciu. - zjadłam szybko całą zawartość miseczki i odłożyłam ją do zlewu.  Pobiegłam na górę do pokoju, wzięłam torbę z książkami, telefon i słuchawki. Sprawdziłam czy mam wszystko. Ubrałam moje miętowe Conversy, zerknęłam na godzinę. Była 7:20 więc miałam jeszcze jakieś półtorej godziny do rozpoczęcia się lekcji. Cóż przejdę się znów do szkoły. Spodobało mi się nawet tak chodzić mimo, że miałam jakieś 3,5 km, a nie jak Majka wyolbrzymiała ponad 5 km. Założyłam kurtkę i wyszłam  z pokoju kierując się do wyjścia.
-Ja idę już babciu.
-Już ? A co tak szybko? Przecież masz dopiero na 9 do szkoły. A co do wczoraj, no cóż.. Nigdy nie było z tobą żadnego problemu więc ci odpuszczę tym razem. Ile masz mieć tą karę?- babcia podeszła do mnie i czekała na odpowiedź.
-Ymm… No… Miesiąc..- spuściłam wzrok i czułam jak rumienię się.
-Miesiąc !? No już dobrze.. Trudno. I co robisz w ramach tej kary?- widziałam, że babcia się zaciekawiła tą moją "karą".
-Wymazuje ze szkolnych książek to co jest ołówkiem napisane, narysowane no i tak dalej. Ja idę babciu bo chcę na spokojnie dojść bez pośpiechu. Pa!- krzyknęłam i wybiegłam przez podwórko. Za bramą skręciłam w lewo a następnie znów w lewo i już szłam prosto. Założyłam słuchawki i słuchałam muzyki.

   Szłabym tak dalej gdyby nie fakt, że znów zamyśliłam się i skręciłam nie tam co trzeba. Znalazłam się na jakimś bogatym osiedlu. Wokół było pełno różnych willi jak i domów które wyglądały na bardzo drogie. Nie wiedziałam gdzie jestem. Nigdy nie byłam w tej części miasta, a nazwa ulicy nic mi nie mówiła.
-No to super.. Znowu się spóźnię..
W oddali zauważyłam jakąś kobietę. Zaczęłam szybko iść w jej stronę by zapytać gdzie ja jestem. Niestety. Nim doszłam do niej ona wsiadła do samochodu i odjechała w przeciwnym kierunku. Stałam tak chwilę rozglądając się dookoła. Po drugiej stronie ulicy z domu wyszedł jakiś mężczyzna. Beż żadnego namysłu zaczęłam biec w jego kierunku.
-Niech pan poczeka!- to było pierwsze co przyszło mi do głowy. Mężczyzna odwrócił się i zatrzymał się. Gdy dobiegłam oparłam się rękoma o kolana ciężko oddychając spytałam:
-Przepraszam, ale jaka to ulica?- z uśmiechem na twarzy, lekko czerwona podniosłam głowę. Przyznam, że pewnie moja mina była bezcenna. Przede mną  stał nauczyciel od historii.
-Jesteś tu i nie wiesz jaka to ulica?- pytając uniósł brew do góry i krzywo uśmiechnął. -Ulica Błękitna - powiedział i wskazał mi znak z nazwą ulicy. Otworzyłam szeroko oczy i lekko buzię. No tak . Nie o to miałam pytać..
-Ja.. To znaczy… Ym.. - widziałam tylko jak nauczyciel przygląda mi się z uśmiechem i powstrzymuje, aby nie zacząć się ze mnie śmiać. - Zgubiłam drogę.. Zamyśliłam się i jakoś tak tu się znalazłam… - czułam, że jestem cała czerwona i spuściłam wzrok ku asfaltowi, który wydał mi się na tyle ciekawy, że liczyłam w nim każdą najmniejszą szczelinę. Nauczyciel w końcu nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Popatrzyłam na niego lekko speszona.
-Chodź. Wsiadaj podwiozę cie już do szkoły bo nie zdążysz - mówił to i śmiał się jak gdyby nigdy nic. Poszłam za nim. Nauczyciel siedział w samochodzie, a ja nie mogłam się w sobie zebrać, aby dołączyć do niego. Widziałam tylko jak otwiera od środka drzwi od strony pasażera :
-Będziesz tu tak stać? Nie wiem gdzie mieszkasz ani jak tu się znalazłaś na drugim końcu miasta, ale o ile wiem to -popatrzył na zegarek - za jakieś 20 minut zacznie się lekcja. Nie miałam zbytnio wyboru jeśli nie chciałam się spóźnić. Wsiadłam i odjechaliśmy.

-Dziękuje - tylko tyle byłam wstanie powiedzieć. Kierowca popatrzył na mnie i uśmiechnął się ciepło.  Droga przebiegła w milczeniu. Dojechaliśmy w parę minut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz