27 listopada 2015

Rozdział 12





Luiza:

    Po wyjściu z jego domu skierowałam się drogą w stronę domu Em. Roks miała tam już być.
-Jeszcze będziesz mój. A jak nie to niczyj.
Szłam tak przesz puste ulice już jakiś czas. Byłam tak zła, że gdyby terrorysta mnie zobaczył teraz to by się wystraszył. Moja złość sięgała zenitu. Żaden złodziej, bandzior i gwałciciel niech się lepiej nie zbliża do mnie. Nie ręczę za siebie w tym stanie i stanie się krzywda. I na pewno nie mi.
Zostało mi jakieś 400 metrów drogi. Dobre tyle z tego, że już blisko.
Będąc przed jej domem wyciągnęłam telefon i puściłam jej sygnał. Nie minęły dwie minuty, a drzwi otworzyły się i stanęły w nich Em i Roks.
-Oho widzę, że chyba znów nic z tego - Roks starała się delikatnie jakoś podchwycić temat.
-To jednak pedał ? - cała Em. Jak zwykle bez owijania w bawełnę. Przewróciłam oczami i weszłam do środka.
-O dziwo nie pedał - powiedziałam to tak ponuro jak się tylko dało.
-No to co jest !? Czemu taka ponura jakbyś go tam zadźgała na miejscu przypadkiem? - Roks starała się ze mnie wyciągnąć. Kiepsko jej to wychodziło. Całe szczęście rodziców Em nie było, zresztą jak prawie zawsze.
-Masz wódkę ? - posłałam jej spojrzenie które wręcz prosiło o ukojenie tym płynem.
-Zaczekaj chwilę - Em wstała i podeszła do barku. Zaczęła przebierać butelki. Taak… jej rodzice mieli zdecydowanie dobrze wyposażony barek.  Podeszła z butelką, która była niemal prawie pusta. Popatrzyłam na nią urażona.
-Co tak mało !? - oho moja złość powraca w zdwojonej sile. Roks patrzyła na mnie uważnie. Wiedziała, że jeśli nie dostanę za moment całej butelki to będzie źle. Bardzo źle.
-Ym, no po naszej ostatniej imprezce rodzice dali mi nieco ograniczony dostęp do barku - usiadła zrezygnowana - Ale może zamiast wódki chcesz coś innego? - patrzyłam na resztki trunku w butelce, którą kręciłam na wszystkie strony.
-Dawaj co tam jest. Robimy imprezę.

* * * *
-No to co ? Może zagramy w 'Nigdy przenigdy' ?- Roks popatrzyła na nas i potrząsnęła dwiema butelkami Tequili.
-W sumie czemu nie. Dawno w to nie grałyśmy - mały uśmiech wdarł się na moją twarz.
-Ej ! Przypomnijcie mi o co w  tym chodzi! Po ostatniej imprezie nie za bardzo pamiętam… - była lekko zażenowana sama sobą. Na samą myśl o tym wydarzeniu na imprezie Roks zaczęłam się śmiać, a Roks zaraz po mnie. - To nie jest wcale śmieszne! Ja do tej pory nie pamiętam co się działo u Roks wtedy..
-Emi zacznijmy od tego, że graliśmy w 'Prawda lub wyzwanie' - Roks śmiejąc się starała jej streścić co się działo.
-O kurwa! To ja z tym no.. Olkim ten tego ? O kurwa! - sama zaczęła się śmiać, a my z nią.
-No dobra dość tego bo nie zaczniemy grać. To która zaczyna? - popatrzyłam na nie.
-Ja! - ach no tak Jak zawsze Em - A więc nigdy przenigdy hmm nie spałam z nauczycielem - patrzyłyśmy po sobie. Sięgnęłam po butelkę i upiłam z niej łyka.
-Uuu! A więc jednak z nim spałaś! - uśmiechnęłam się krzywo na to.
-Dobra teraz ja! Nigdy przenigdy nie pieprzyłam się hm na tyłach dyskoteki! - powiedziałam z uśmiechem i patrzyłam na dziewczyny. Po butelkę sięgnęła Roks.
Grałyśmy tak jakąś godzinę. Opróżniłyśmy w ten sposób jedną butelkę tequili.
-Chodźmy do klubu - zaproponowałam im. Wstałam. Byłam gotowa do drogi.

-Czemu by nie - Czekałyśmy w salonie na taksówkę, która po 10 minutach przyjechała. Podałyśmy kierowcy adres i ruszyłyśmy w drogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz