23 października 2015

~Prolog~

 Była chłodna jesienna noc. Ułożyłem ją ostrożnie w pozycji półsiedzącej. Jej twarz nie okazywała już niczego. Żadnego strachu, złości i nienawiści. Znałem ją już jakiś czas. Wiedziałem na co sobie mogę pozwolić - i zrobiłem to. Nie po to, aby jakąś mi to dużą satysfakcję sprawiło, no może trochę. Ekscytowało mnie to, że nikt nawet  nie będzie mnie  podejrzewać. A ona ? Dziewczyna z przeszłością. Policja szybko zamknie sprawę.  Teraz zostało mi już tylko jedno. Najtrudniejsze. 
Zdobycie jej..


                                                                           ***
-Dostaliśmy zgłoszenie, zobacz.
Monika podała swojemu przełożonemu akta sprawy.
-I co w tym nadzwyczajnego ? Grupa dzieciaków która wagarowała znalazła narkomankę, która przedawkowała. Takich spraw jest wiele i każda taka sama. Z braków kasy na działkę i na głodzie są w stanie zrobić wszystko. Nie zawracaj mi tym głowy!
-Ale zobacz tu. Babcia zgłosiła nam jej zaginięcie. Dziewczyna może i święta nie była, ale takich akcji podobno nie odwalała. Tym bardziej babcia twierdzi, że nigdy nie widziała wnuczki która wyglądałaby żeby była na głodzie.
-Nie rozumiem co w tej sprawie nie daje ci spokoju ? Przecież wszystko jest jasne.
Zaczęła brać, balować, nie wracać dłużej do domu. Kasy zaczęło brakować na działki i zaczął się głód. Pokłóciła się pewnie z chłopakiem nie wytrzymała i strzeliła sobie złoty strzał.
-Możliwe, ale mogło być też zupełnie inaczej.
Monika nie dawała za wygraną.  Inspektor wiedział, że nie uda mu się jej od tej sprawy odciągnąć.
-Więc jaka jest twoim zdaniem wersja wydarzeń ?
-Ktoś od dłuższego czasu ją tym szprycował i upozorował jej samobójstwo.
-A niby kto ? I jaki miał motyw, aby ją zabić?
-Tego właśnie nie wiem..
Inspektor popatrzył chwilę na Monikę. Przypomniało mu się jak on będąc niedoświadczonym jeszcze policjantem też sprzeciwił się zakończonej za szybko sprawie. Patrząc na Monikę uzmysłowił sobie jak dawno temu to już było. Ile ? Dwadzieścia lat temu ? Nie chyba trzydzieści. Zgubił rachubę czasu.
Wiedział, że kiedyś trafi na kogoś podobnego, kto będzie chciał za wszelką cenę rozwiązać jakąś zagadkę. Której wszyscy dali już spokój. Czy powinien się zgodzić  i pozwolić prowadzić jej śledztwo ? Pewnie nie, ale wiedział, że sam kiedyś też tak postąpił i dlatego jej przyzna tę sprawę. Ale nie samej. Nie może sama jej prowadzić. Co jeśli coś odkryje ? Co jeśli ma rację ? Wtedy sama naraziła by się na niebezpieczeństwo.  A on ? Kiedy prowadził ostatnio wnikliwie jakąś sprawę ? Sam już nie pamięta…
-Inspektorze czy wszystko w porządku ? Dobrze się czujesz ? Może lekarza wezwać ?
-A na co mi lekarz !? Co to już zamyślić się nie wolno ? Dobrze bierz tę sprawę, ale pod warunkami.
-Jakimi?
-Masz mnie o wszystkim informować. Wszystkie tropy, poszlaki, działania jakie chcesz podjąć masz konsultować ze mną. I jeśli masz zamiar zabrać się za tą sprawę to ja razem z tobą. Zrozumiano?
-Tak oczywiście.

Monika odwróciła się i z małym uśmiechem wyszła z gabinetu inspektora. Zastanawiała się co to też się takiego stało, że inspektor zmienił zdanie, a do tego wszystkiego sam postanowił wraz z nią rozwiązać tą sprawę.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz